Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 193.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Miłościwy panie — do nóg mu się skłaniając odparł Boleszczyc — z łaski waszéj mamy dosyć wszystkiego — nie potrzeba mi nic.
— A cóż cię tu przygnało?
— Może jakie rozkazanie mi dacie? — odezwał się Borzywój.
— Żadnego — rzekł król. — Bracia twoi powrócili?
— Wrócili, miłościwy panie.
— Co z sobą przywieźli?
Borzywój się zawahał.
— Kędyż bywali? pewnie i o jaki dwór zaczepili? co mówią?
— Albo to tam słuchać co prawią ludzie — rzekł Boleszczyc. — Zajeżdżali do starego dziada naszego, to zgryźliwy człek.
Rzucił król okiem bystrém.
— Praw — rzekł krótko — nie trzymaj co masz za pazuchą.
— Nic innego tam nie mówią nad to, co po Krakowie chodzi, miłościwy panie. Ludzie stękają, burczą, nigdy temu co jest nie radzi. Ziemianie skarżą, że łaski u was nie mają; a co ksiądz biskup tu szepcze po cichu, tam się głośno rozlega.
— Wszystko ja to wiem — odezwał się król — i więcéj może niż wy. Pewnie już tam biskupia klątwa i odgrożki poszły między ludzi; i że Czecha na mnie chcą sprowadzić!!