Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 188.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z nim, nastaną złe, i te przeżyć trzeba, kto śmietanę zbierał, niech i kwaśne mleko wypije.
Dobrogost targał młodą bródkę milczący.
— Ja wam powtarzam to co mi kazano, stary wszystkim ze dworu precz iść każe.
— Co ty uczynisz? — spytał Andrek.
— No, a ty? — odparł Dobrogost.
Wszyscy się wahali, jeden Borzywój powtarzał śmiało.
— Co będzie to będzie — ja z nim.
— A jak się nas wyprą swoi? — spytał Zbilut po cichu spoglądając ku niemu.
Nikt nie odpowiedział; w tém Bohdaszko z ławy począł znowu.
— Kłaniali się i prosili, aby nas do drużyny przyjęto, król łaskaw, przygarnął, teraz inny wiatr zawiał — każą iść precz. Kto w państwie gospodarz! ja nie wiem, mnie się zdaje że król, i jego słuchać trzeba.
Nie chcąc wszystkiego głośno wypowiedzieć, Dobrogost Borzywoja wziął do kąta i dopiero mu na ucho szepnął, co od księdza doszło, że na króla klątwę rzucać miano, kogo innego na tron pozywać itd.
Starszy choć się namarszczył słuchając, nie wiele to sobie znać ważył, bo wciąż głową, niedowierzając, potrząsał. Dał Dobrogostowi wypowiedzieć wszystko, ale go to nie tknęło.
— Albośmy mu druhami i drużyną — rzekł —