Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 042.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dwór męzki, który króla otaczał, składał się z samych młodych i rycerskich postaci. Niektóre z nich ledwie się zdawały wychodzić z dzieciństwa i puszek ledwie się im na brodzie i na policzkach wysypywać zaczynał. Wszyscy oni błyszczęli od złota i bławatów, przepysznie strojni — i znać lubujący się w wytwornéj odzieży — wszyscy mieli twarze wesołe, usta uśmiechnięte, trochę pańskiéj dumy na licu i buty dworaczéj.
Ani jednéj siwéj głowy, ni jednego starca poważniejszego w całém tém okoleniu nie było. — Król się wydawał najstarszym ze wszystkich i najbardziéj uwiędłym.
Wszyscy stojący około pana, czekali, patrzali rozkazu i skinienia, zdając się chcieć odgadnąć z oczów króla, jakiéj może zapragnąć usługi. — Nawet mieniając wejrzenia z niewiastami, co ich oczyma i ruchami wyzywały na psoty, młodzież ta ciągle ku panu jedném okiem spoglądała.
Jak żadnéj staréj, tak też i posępnéj nie widać było twarzy. — Królowało wesele, pan smutku w tych godzinach nie lubił.
Na ławie w głębi siedziała gędźba, pobrząkując w struny, a gdy się ozwała, niewiasty za królem stojące, nucić poczynały z cicha. Śpiew ich zrazu nieśmiały, wzmagał się potém coraz silniéj, łączyły się z nim głosy nowe, i pieśń wesoła swawolna, przerywana śmiechami, przebrzmiewała po