Strona:PL Józef Czechowicz-Dzień jak codzień 33.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do tereski z lisieux



drobniutkie stopki tupot nad otchłanią
śnieg pada bieli choinki
oczy tereski bóg zapalił
powinny być skrzydła u ramion
trzepotać zmawiać godzinki

habit czarny spadochron nie pozwala upaść
ludzie upadają płaczą drżą
gwiazdy rodzą gwiazdy księżyc ciemność rozłupał
a ja spłynąłem miłością jak rzeka krwią

zasłoń święta łez dolinę
niech nie widzę
uszy dłońmi otul
jak zapomnieć mam że płynę
w oparach krwawego potu

bolity masz dłonie białe
ziemia dymity się uśmiechasz
zrozumiałem
że milczysz to ma być mój lekarz

odejdź teresko
na swoją wysoką steczkę
niech tam na niebie będzie święto niebiesko
pozostanę niedoli dzieckiem