Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 202.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzić się szczegółów o balu u wice-hrabiny, a może chciał wyznać przed Eugieniuszem, że już zaczyna rozpaczać z powodu swego małżeństwa, co późniéj rzeczywiście miało miejsce, lecz błyskawica dumy zapaliła mu się w oczach i miał smutną odwagę zamilczéć o najszlachetniejszych swych uczuciach.
— Nic jéj o mnie nie mów, kochany Eugieniuszu — wyrzekł, ściskając dłoń jego z wyrazem przychylności i smutku; poczém dał mu znak, żeby się oddalił.
Eugieniusz powrócił do pałacu Beauséant’ow i kazał się zaprowadzić do pokoju wice-hrabiny, w którym widać było poczynione przygotowania do podróży. Usiadł przy ogniu, a utkwiwszy wzrok w szkatułkę cedrową, pogrążał się w głęboką i smutną zadumę. Pani de Beauséant przybierała w jego oczach rozmiary bogiń Iliady.
— Ach! przyjacielu — rzekła wice-hrabina, wchodząc i opierając rękę na ramieniu Rastignac’a.
Stała cała przed nim we łzach, z oczyma wzniesionemi; jednę rękę drżącą wyciągnęła ku niemu, a drugą podniosła ku górze. Pochwyciła nagle szkatułkę, rzuciła ją do ognia i śledziła okiem, aż póki nie spłonęła.
— Tańczą! wszyscy przyszli punktualnie, tylko śmierć przyjdzie zapóźno. Cyt! przyjacielu — zawołała kładąc palec na ustach Rastignac’a, który chciał cóś powiedziéć. Nigdy już nie zobaczę ani Paryża, ani świata. O piątéj zrana odjeżdżam ztąd, żeby zagrzebać się w głębi Normandyi. Od trzeciéj po południu zajęta już jestem przygotowaniem do drogi; musiałam podpisywać akta, wejrzéć w interesa, nie miałam kogo posłać do... (Zatrzymała się). Byłam pewna, że można go znaleźć u... (Zatrzymała się znowu przejęta boleścią. W takiéj chwili wszystko jest cierpieniem, a niektórych słów wymówić nawet niepodobna). Wreszcie — poczęła znowu — liczyłam na pana, że zechcesz mi oddać tę ostatnią przysługę. Chciałabym dać ci jaki zadatek przyjaźni. Będę myślała często o tobie, boś mi się wydał dobry i szlachetny, młody i czysty wśród tego świata, w którym podobne przymioty tak rzadko się spotykają. Pragnę, żebyś o mnie czasem pomyślał. (Obejrzała się dokoła). Oto jest — powiedziała — pudełko, w którém chowałam rękawiczki. Ilekroć otworzyłam go przed wyjazdem na bal lub do teatru, zawsze czułam, żem piękna, bo byłam szczęśliwa i po to tylko do niego się dotykałam, żeby myśl jaką wdzięczną w niém pozostawić: jest w niém wiele mojéj istoty, jest cała pani de Beauséant, która już istniéć przestała. Przyjm je pan ode mnie. Postaram się, żeby ją odniesiono do twego mieszkania przy ulicy d’Artois. Pani de Nucingen bardzo pięknie dziś wygląda, kochaj ją szczerze. Jeżeli nie zobaczymy się więcéj, to bądź pewien, przyjacielu, który byłeś zawsze