Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 184.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dzień dobry, ojcze — rzekła hrabina we drzwiach. — Ach! i tyś tutaj, Delfino.
Pani de Restaud była widocznie niezadowolniona ze spotkania z siostrą.
— Dzień dobry, Naściu — rzekła baronowa. — Czy cię moja obecność zadziwia? Ja się co-dzień z ojcem widuję.
— Od jakiegoż-to czasu?
— Nie potrzebowałabyś pytać, gdybyś również u niego bywała.
— Nie drażnij mnie, Delfino — zawołała hrabina płaczliwie. — Ja-m taka nieszczęśliwa, ja-m zgubiona, biedny mój ojcze! o! tą razą zupełnie-m już zgubiona!...
— Co ci jest, Naściu? — zawołał ojciec Goriot. — Powiedz nam wszystko, dziecię drogie. — Jak ona zbladła! Delfino, pomóż-że jéj, bądź dla niéj dobrą, a ja będę cię kochał jeszcze więcéj, jeżeli tylko potrafię!
— Biedna Naściu — rzekła pani de Nucingen, podając siostrze krzesło — mów proszę. Widzisz w nas dwie jedyne istoty, które kochają cię tak bardzo, że wszystko przebaczyć ci gotowe. Widzisz, miłość rodzinna nigdy nie zawodzi.
Podała jéj flakonik z eterem i hrabina przyszła do siebie.
— Ja tego nie przeżyję! — zawołał ojciec Goriot. — Słuchajcie — mówił, poprawiając torf rozpalony w piecu — zbliżcie się tu obie. Mnie zimno. Co ci jest, Naściu? mów prędko, bo mnie zabijasz...
— Ach! — zawołała biedna kobieta — mąż mój wie o wszystkiém. Wyobraź sobie, ojcze, że niedawno... Przypominasz sobie ten weksel Maksyma? Niestety! nie był-to już pierwszy, już-em ja przedtém niejeden zapłaciła. W początku stycznia, pan de Trailles wydawał mi się jakoś bardzo zmartwiony. Nic wprawdzie nie mówił; ale to tak łatwo odgadnąć, co się dzieje w sercu istoty ukochanéj: dosyć najlżejszéj wskazówki; przytém bywają czasem przeczucia. Był bardziéj rozkochany, bardziéj czuły niż zwykle, a ja byłam co-raz szczęśliwsza. Biedny Maksym! wyznał późniéj, że w myśli żegnał się ze mną, bo chciał sobie życie odebrać. Ale zaczęłam go dręczyć, błagać, dwie godziny modliłam go na kolanach, aż wyznał, że winien był sto tysięcy franków! Mnie się w głowie przewróciło. Tyś nie miał pieniędzy, bom ci wszystko wydarła...
— Nie — rzekł ojciec Goriot — nie mógłbym zebrać tyle pieniędzy, chyba-bym kraść poszedł. Ale ja byłbym poszedł, Naściu! Ja pójdę.
Obie siostry milczały; ostatnie słowo starego brzmiało złowrogo, jak przedśmiertne chrapanie i świadczyło o agonii uczucia ojcowskiego, które stało się już bezsilném. Jakiż egoizm nie zmiękłby