Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 178.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ tak — powiedziała baronowa, oddając list Eugieniuszowi. — Te kobiety umieją być gienialnie niegrzeczne. Mniejsza o to, ja będę jednak na balu. Siostra moja wybiera się również, wiem, że przygotowuje strój przepyszny. — Eugieniuszu — ciągnęła daléj zniżonym głosem — Anastazya będzie na balu, żeby rozproszyć straszne podejrzenia. Nie wiesz, jakie pogłoski o niéj krążą! Nucingen mówił mi z rana, że wczoraj rozmawiano o tém w klubie bez żadnéj ceremonii. Mój Boże! na czém to spoczywa cześć kobiet i rodzin! Ja sama czuję się podrażnioną, dotkniętą w osobie biednéj méj siostry. Powiadają niektórzy, że pan de Trailles podpisał weksli na sto tysięcy franków, że termin upłynął i kredytorowie mieli go prześladować. Otóż, w takiéj ostateczności, siostra moja miała sprzedać jakiemuś żydowi swoje brylanty, te piękne brylanty, które musiałeś u niéj widziéć, a które dostały się jéj po matce hrabiego de Restaud. Od paru dni wszyscy o tém mówią, nic więc dziwnego, że Anastazya kazała sobie robić suknię ze złotogłowu, żeby zwrócić na siebie powszechną uwagę, ukazując się na balu u wice-hrabiny w całém bogactwie swych brylantów. Ale i ja nie chcę być gorszą od niéj. Ona starała się zawsze upokorzyć mię i nigdy dla mnie dobrą nie była, a ja-m tysiące usług jéj wyświadczała, ja-m zawsze miała dla niéj pieniądze, gdy ona była w potrzebie. Lecz dajmy pokój światu; dzisiaj chcę być zupełnie szczęśliwą.
Rastignac przesiedział u pani de Nucingen aż do pierwszéj po północy. Przy pożegnaniu, przy tém prawdziwém pożegnaniu kochanków, które zwykła osładzać nadzieja przyszłych radości, pani de Nucingen rzekła z wyrazem tęsknoty:
— Jestem tak bojaźliwa, tak zabobonna — nazwij pan jak chcesz moje przeczucia — iż obawiam się, że będę musiała straszną jakąś katastrofą okupić szczęście obecne.
— Dziecko! — rzekł Eugieniusz.
— A! — zawołała ze śmiechem — dziś ja z kolei dzieckiem zostałam.
Eugieniusz wracał do domu Vauquer z tém przekonaniem, że nazajutrz zupełnie go opuści i oddawał się w drodze tym słodkim marzeniom, któremi upaja się młodzieniec czujący jeszcze smak szczęścia na ustach.
— No cóż? — zapytał ojciec Goriot, gdy Eugieniusz przechodził koło jego mieszkania.
— Jutro opowiem panu wszystko — rzekł Eugieniusz.
— Wszystko, nie prawdaż? — zawołał stary. — Idź pan spać. Od jutra zaczniemy szczęśliwe życie.
Nazajutrz Goriot i Rastignac wyglądali, czy nie pokaże się jaki tragarz, któryby pomógł im wynieść się z gospody mieszczańskiéj,