Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 156.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wdowa. Ach! panie Rastignac, biegnij-że pan prędko do pana Bianchon; może Sylwia nie znajdzie naszego lekarza pana Grimprel.
Rastignac wybiegł pośpiesznie, szczęśliwy, że może pod jakimkolwiek pozorem wyrwać się z téj okropnej jaskini.
— Daléj-że, Krzysztofie, skocz do apteki i poproś, żeby dali cokolwiek od apopleksyi.
Krzysztof wyszedł.
— Ojcze Goriot, pomóżcie przenieść go na górę, do jego mieszkania.
Pochwycono wnet Vautrin’a na ręce, przeniesiono go przez schody i położono na łóżko.
— Ja się państwu na nic nie przydam — rzekł Goriot — pójdę do mojéj córki.
— Stary samolub! — zawołała pani Vauquer — idź, życzę ci, żebyś zdechł jak pies.
— Niechże pani zobaczy, czy nie ma gdzie eteru — rzekła panna Michonneau, która rozpinała z Poiret’em odzienie Vautrin’a.
Pani Vauquer zeszła na dół i panna Michonneau została wreszcie panią placu.
— Daléj-że, zdejm mu pan koszulę i przewróć go prędko. Rób-że pan coś przecie, oszczędź mi przynajmniéj widoku nagości, a to stoisz jak pień — mówiła panna Michonneau do Poiret’a.
Poiret przewrócił chorego, a panna Michonneau uderzyła go silnie po ramieniu i wnet dwie złowrogie białe litery wystąpiły na tle czerwoném.
— No, zarobiłaś pani łatwo trzy tysiące franków — zawołał Poiret podtrzymując Vautrin’a, któremu panna Michonneau wkładała koszulę. Och! jaki on ciężki — powiedział kładąc go na łóżko.
— Cicho. A gdyby tu była kasa? — mówiła żywo stara panna, któréj oczy badały z chciwością każden sprzęt w pokoju i zdawały się mury przenikać. Gdyby to można pod jakimkolwiek pozorem otworzyć to biurko.
— Możeby to źle było — zarzucił Poiret.
— Nie, pieniądze skradzione należały do wszystkich, a tém samém nie należą wyłącznie do nikogo — odparła panna Michonneau. Ale czasu już zamało. Słyszę, że Vauquer’owa nadchodzi.
— Oto eter — rzekła pani Vauquer. Toż dopiéro dzisiaj dzień feralny. Boże! człowiek ten nie może być chory, bo jest biały jak kurczak.
— Jak kurczak? — powtórzył Poiret.
— Serce bije mu równo — mówiła wdowa, przykładając rękę do piersi chorego.
— Równo? — zawołał Poiret ze zdziwieniem.