Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 070.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i dręczy nieustannie. Ale de Marsay nie dba o nią. Otóż pan możesz ją wprowadzić do mego domu, a ręczę, że będzie cię ubóstwiała, że staniesz się odtąd jéj Benjaminem. Pokochaj ją pan, jeżeli będziesz mógł, jeżeli zaś nie, to posługuj się przynajmniej jéj osobą. Może być u mnie raz lub dwa razy na wielkiém zebraniu wieczorném, gdy będzie tłum gości, ale zrana nigdy jéj nie przyjmę. Przywitam ją, to jéj wystarczy. Pan zamknąłeś sobie dom hrabiny, wymówiwszy imię ojca Goriot. Tak, mój drogi, nigdy już nie zastaniesz pan hrabiny de Restaud, choćbyś dwadzieścia razy chodził do niéj. Raz-nazawsze zakazano tam wpuszczać pana. Niech-że teraz ojciec Goriot wprowadzi pana do Delfiny de Nucingen. Piękna baronowa będzie dla pana dobrym szyldem. Dosyć, byś został wybranym przez nią, to i inne będą przepadać za panem. I rywalki i przyjaciołki najserdeczniejsze zechcą odbić jéj zdobycz. Niektóre kobiety przywiązują się do człowieka wybranego już przez inną, tak jak biedne mieszczki ubierają się w nasze kapelusze w mniemaniu, że z niemi przyswoją sobie nasze maniery. Zdobędziesz pan sobie powodzenie, a w Paryżu powodzenie wszystko znaczy, to klucz potęgi. Jeżeli kobiety osądzą, żeś pan wykształcony i utalentowany, to i mężczyźni podzielą ich zdanie, a od pana zależéć będzie, żeby się to przekonanie utrzymało. Potém możesz pan żądać wszystkiego, każda droga dla niego otwarta. I wtedy-to poznasz pan, że świat jest gromadą głupców i oszustów, ale sam nie wchodź ani pomiędzy tych ani pomiędzy owych. Ja daję panu swoje imię jako nić Aryadny, która poprowadzi cię przez ten labirynt. Nie narażaj pan mego imienia — rzekła, wyciągając szyję i rzucając na studenta wejrzenie królowéj — i oddaj mi je nieskalaném. Teraz idź pan i zostaw mię samą. I my kobiety musimy téż czasem staczać bitwy.
— Może będziesz pani potrzebowała człowieka dobréj woli, który bez wahania przyłożyłby lont do miny prochowéj? — przerwał Eugieniusz.
— A gdyby? — spytała wicehrabina.
Eugieniusz uderzył się w piersi, odpowiedział uśmiechem na uśmiech kuzynki i wyszedł.
Była piąta po południu; Eugieniusz był głodny i niepokoił się myślą, że może spóźnić się na obiad. Dzięki téj obawie ocenił, co to za szczęście przebywać szybko w powozie ulice Paryża. Pod wpływem tego czysto machinalnego zadowolnienia, oddał się cały prądowi swych myśli. Młodzieniec w jego wieku, dotknięty pogardą, unosi się, szaleje, wygraża pięścią całemu społeczeństwu i chciałby się zemścić i wątpi o sobie. Rastignac’a przytłaczał w téj chwili ciężar słów okrutnych: „Zamknąłeś przed sobą dom hrabiny“.