Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 042.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie wzruszyło wcale — jeżeli pan znajdziesz sposób zbliżenia się do mego ojca, to powiedz mu, że jego przywiązanie i dobra sława méj matki droższe mi są nad wszystkie skarby świata. Będę się modliła za pana, jeżeli pan potrafisz złagodzić jego surowość. Możesz pan być pewien wdzięczności.
— „Długo błądziłem po szerokim świecie“ — zaśpiewał Vautrin głosem pełnym ironii.
W téj chwili Goriot, panna Michonneau i Poiret weszli do pokoju, zwabieni prawdopodobnie zapachem masła, na którym Sylwia podsmażała kawałki baraniny. Wszyscy obecni zajęli swoje miejsca, życząc sobie dnia dobrego; w téj chwili właśnie wybiła dziesiąta a na ulicy dały się słyszéć kroki studenta.
— Ot i dobrze, panie Eugieniuszu — rzekła Sylwia — dziś pan zje śniadanie razem ze wszystkiemi.
Student ukłonił się zgromadzonym i zajął miejsce obok ojca Goriot.
— Miałem dziś szczególną przygodę — wyrzekł, biorąc ogromną porcyą baraniny i spory kawał chleba, który pani Vauquer zmierzyła kilkakrotnie okiem.
— Przygodę! — zawołał Poiret.
— Cóż ztąd? czy cię to zadziwia, stara szlafmyco? — rzekł Vautrin do Poiret’a. — Takim ludziom jak pan Eugieniusz nie trudno o przygodę.
Panna Taillefer rzuciła nieśmiałe spojrzenie na młodego studenta.
— Opowiedz nam pan, co to była za przygoda — prosiła pani Vauquer.
— Wczoraj byłem na balu u mojéj kuzynki, wice-hrabiny de Beauséant, która posiada dom wspaniały i przepyszne salony obite materyą jedwabną. Bal był świetny i bawiłem się jak król...
— Ik — wtrącił Vautrin, przerywając studentowi.
— Co to ma znaczyć, panie? — zawołał Eugieniusz z żywością.
— Powiedziałem ik, bo królik bawi się lepiéj niż król.
— Wielka prawda; wolałbym być tą ptaszyną swobodną niż królem, ponieważ... potwierdził zgadzający się na wszystko Poiret.
— Jedném słowem — przerwał student, nie dając mu dokończyć — tańczyłem z najśliczniejszą kobietą, z pewną zachwycającą hrabiną, nad którą nic piękniejszego w życiu nie widziałem. Miała we włosach kwiaty brzoskwiniowe, u boku prześliczny bukiet żywych kwiatów, które rozlewały dokoła woń cudowną; ale ba! trzeba było ją widziéć, bo któż zdoła opisać kobietę ożywioną wirem tańca. Otóż wystawcie sobie państwo, że dziś o dziewiątéj rano spotka-