Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 257.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bo powtarzam: z niem niema żartów! Pamiętajcie, żem wam to mówił.
— A ja mówiłem co innego — rzekł Petroniusz. — Tigellin śmiał się, gdym twierdził, że oni się bronią, a ja teraz powiem więcej: oni zdobywają!
— Jakto? jakto? — spytało kilka głosów.
— Na Polluksa!... Bo jeśli taki Chilo im się nie oparł, któż im się oprze! Jeśli myślicie, że po każdem widowisku nie przybywa chrześcijan, tedy z waszą znajomością Rzymu zostańcie kotlarzami, lub zacznijcie brody golić, wówczas bowiem będziecie lepiej wiedzieli, co lud myśli i co się w mieście dzieje.
— Mówi czystą prawdę, na święte peplum Dyany! — zawołał Vestinus.
Lecz Barkus zwrócił się do Petroniusza:
— Do czego prowadzisz?
— Kończę na tem, od czegoście zaczęli: dość już krwi!
A Tigellin spojrzał na niego szydersko i rzekł:
— Ej! jeszcze trochę!
— Jeśli nie starczy ci głowy, masz drugą w gałce od laski! — odparł Petroniusz.
Dalszą rozmowę przerwało przybycie Cezara, który zajął swe miejsce w towarzystwie Pitagorasa. Zaraz potem zaczęło się przedstawienie „Aureolusa“, na które nie bardzo zważano, myśli bowiem zajęte były Chilonem. Lud, przywykły do mąk i krwi,