Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 209.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A wtem z pomiędzy bliższych rzędów ozwał się jakiś głos spokojny i uroczysty.
— Nie dzień gniewu, ale dzień miłosierdzia, dzień zbawienia i szczęśliwości, albowiem powiadam wam, że Chrystus przygarnie was, pocieszy i posadzi na prawicy swojej. Ufajcie, bo oto niebo otwiera się przed wami.
Na te słowa wszystkie oczy zwróciły się ku ławkom; nawet ci, którzy już wisieli na krzyżach, podnieśli blade, umęczone głowy i poczęli patrzeć w stronę mówiącego męża.
A on zbliżył się aż do przegrody, otaczającej arenę i począł ich żegnać znakiem krzyża.
Kryspus wyciągnął ku niemu ramię, jakby chcąc go zgromić, lecz, ujrzawszy jego twarz, opuścił dłoń, poczem kolana zgięły się pod nim, a usta wyszeptały:
— Apostoł Paweł!...
Ku wielkiemu zdziwieniu cyrkowej służby, poklękali wszyscy, których nie zdążono dotąd poprzybijać, zaś Paweł z Tarsu zwrócił się do Kryspa i rzekł:
— Kryspie, nie groź im, albowiem dziś jeszcze będą z tobą w raju. Ty mniemasz, że mogą być potępieni? Lecz któż je potępi? Zali uczyni to Bóg, który oddał za nie Syna swego? Zali Chrystus, który umarł dla ich zbawienia, jako oni umierają dla imienia Jego? I jakoż może potępić Ten, który