Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 181.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu w tej chwili wielką pociechą. Wreszcie, nie mogąc wytrzymać, skinął na niego, a gdy ów wszedł do podium, rzekł:
— Powiedz...
A Petroniusz odrzekł zimno:
— Milczę, bo nie mogę znaleźć słów. Przeszedłeś sam siebie.
— Tak i mnie się zdawało, a jednak ten lud?...
— Czy możesz żądać od mieszańców, aby się znali na poezyi?
— Więc zauważyłeś i ty, że nie podziękowano mi tak, jakem zasłużył?
— Boś obrał złą chwilę.
— Dlaczego?
— Dlatego, że mózgi, zaczadzone zaduchem krwi, nie mogą słuchać uważnie.
Nero zacisnął pięści i odrzekł:
— Ach, ci chrześcijanie! Spalili Rzym, a teraz krzywdzą i mnie. Jakież jeszcze kary dla nich wymyślę?
Petroniusz spostrzegł, że idzie złą drogą i że słowa jego odnoszą skutek, wprost przeciwny temu, jaki zamierzył osiągnąć, więc, chcąc odwrócić umysł Cezara w inną stronę, pochylił się ku niemu i szepnął:
— Pieśń twoja jest cudna, ale uczynię ci tylko jedną uwagę: w czwartym wierszu trzeciej strofy metryka pozostawia coś do życzenia.
A Nero oblał się rumieńcem wstydu, jakby schwy-