Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 130.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sioną ku niebu w modlitwie. „Nie! Chrystus nie odmówi pierwszemu uczniowi swemu i pasterzowi trzody! Chrystus mu nie odmówi, a ja nie zwątpię“. I biegł do więzienia, jak zwiastun dobrej nowiny.
Lecz tu czekała go rzecz niespodziewana.
Straże pretoriańskie, zmieniające się przy Mamertyńskiem więzieniu, znały go już wszystkie i zwykle nie czyniono mu najmniejszych trudności, lecz tym razem łańcuch się nie otworzył, a natomiast setnik zbliżył się ku niemu i rzekł:
— Wybacz, szlachetny trybunie, mamy dziś rozkaz nie wpuszczać nikogo.
— Rozkaz? — powtórzył, blednąc, Viniciusz.
Żołnierz spojrzał na niego ze współczuciem i odrzekł:
— Tak, panie. Rozkaz Cezara. W więzieniu dużo jest chorych i być może, iż obawiają się, aby przychodnie nie roznieśli zarazy po mieście.
— Lecz mówiłeś, że rozkaz na dziś tylko?
— W południe zmieniają się straże.
Viniciusz zamilkł i odkrył głowę, albowiem zdawało mu się, że „pileolus“, który miał na niej, jest z ołowiu.
Wtem żołnierz zbliżył się i rzekł przyciszonym głosem:
— Uspokój się, panie. Stróże i Ursus czuwają nad nią.
To rzekłszy, pochylił się i w mgnieniu oka na-