Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 239.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wawszy kilku ludzi po drodze. Naokół teraz otoczyły go okrzyki: „Rzym płonie! miasto w ogniu! Bogowie, ratujcie Rzym!“
Koń potknął się i ściągnięty silną ręką, osiadł na zadzie przed gospodą, w której Viniciusz trzymał innego do zmiany. Niewolnicy, jakby spodziewając się przybycia pana, stali przed gospodą i na jego rozkaz ruszyli na wyścigi, by przyprowadzić nowego konia, Viniciusz zaś, widząc oddział, złożony z dziesięciu konnych pretorianów, którzy widocznie jechali z wieścią z miasta do Antium, skoczył ku nim i począł pytać:
— Która część miasta w ogniu?
— Ktoś jest? — spytał dziesiętnik.
— Viniciusz, trybun wojskowy i augustianin! Odpowiadaj, na głowę twoją!
— Pożar, panie, wybuchł w kramach przy Wielkim cyrku. Gdy nas wysłano, środek miasta był w ogniu.
— A Zatybrze?
— Płomień tam dotychczas nie doszedł, lecz z niepowstrzymaną siłą ogarnia coraz nowe dzielnice. Ludzie giną od żaru i dymu i wszelki ratunek niemożliwy.
W tej chwili podano Viniciuszowi nowego konia. Młody trybun skoczył na niego i popędził dalej.
Jechał teraz ku Albanum, pozostawiając na prawo Albalongę i jej wspaniałe jezioro. Gościniec do Arycyi szedł pod górę, która zasłaniała całkowicie