Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 200.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łość. Myślałem, że to jest tylko ogień we krwi i żądza, a teraz dopiero widzę, że można kochać każdą kroplą krwi i każdem tchnieniem, a zarazem czuć taki spokój słodki i niezmierny, jakby już ukoiły duszę, Sen i Śmierć. To dla mnie coś nowego. Patrzę na ten spokój drzew i zdaje mi się, że on jest we mnie. Teraz dopiero rozumiem, że może być szczęście, o jakiem ludzie dotąd nie wiedzieli. Teraz dopiero rozumiem, dlaczego i ty, i Pomponia Graecina jesteście takie pogodne... Tak!.. To daje Chrystus...
A ona w tej chwili położyła swą śliczną twarz na jego ramieniu i rzekła:
— Mój Marku drogi...
I nie mogła mówić więcej. Radość, wdzięczność i poczucie, że teraz dopiero wolno jej kochać, odjęły jej głos, a natomiast napełniły oczy łzami wzruszenia. Viniciusz, objąwszy ramieniem jej drobne ciało, tulił ją przez chwilę do siebie, poczem rzekł:
— Lygio! niech będzie błogosławiona chwila, w której pierwszy raz usłyszałem Jego imię.
Ona zaś odpowiedziała cicho:
— Kocham cię, Marku.
Poczem umilkli znów oboje, nie mogąc słów dobyć z wezbranych piersi. Na cyprysach zgasły ostatnie liliowe odblaski i ogród począł się srebrzyć od księżycowego sierpa.
Po chwili Viniciusz począł mówić: