Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 187.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

otaczające go i na dalsze, ginące w oddaleniu gmachy, i pogrążywszy się w milczeniu, rozmyślał nad ogromem i władzą tego miasta, do którego przyszedł opowiadać słowo Boże. Dotychczas widywał on panowanie rzymskie i legiony w różnych krajach, po których wędrował, lecz były to jakby pojedyńcze członki tej siły, której uosobienie w postaci Cezara ujrzał dziś po raz pierwszy. To miasto niezmierne, drapieżne i chciwe a zarazem wyuzdane, zgniłe do szpiku kości a zarazem niewzruszone w swej nadludzkiej mocy, ten Cezar, bratobójca, matkobójca i żonobójca, za którym wlókł się niemniejszy od jego dworu orszak krwawych mar; ten rozpustnik i błazen a zarazem pan trzydziestu legii a przez nie ziemi całej; ci dworzanie, pokryci złotem i szkarłatem, niepewni jutra a zarazem władniejsi od królów — wszystko to razem wzięte wydało mu się jakiemś piekielnem królestwem zła i nieprawości. I zadziwił się w sercu prostaczem, jak Bóg może dawać tak niepojętą wszechmoc szatanowi i jak może oddawać mu ziemię, by ją miesił, przewracał, deptał, wyciskał łzy i krew, wichrzył jak wicher, burzył jak burza, palił jak płomień. A od tych myśli zatrwożyło się jego apostolskie serce i począł mówić w duchu do Mistrza: „Panie, co pocznę wobec tego miasta, do którego mnie posłałeś? Jego są morza i lądy, jego zwierz na ziemi i twór wodny, jego są inne królestwa i grody i trzydzieści legii, które ich strzegą,