Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 183.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myślona i obojętna, wyglądała, jak jakieś bóstwo, zarazem piękne i złe, które niesiono jak na procesyi. Ciągnął w jej ślady znów cały dwór męskiej i żeńskiej służby, oraz szeregi wozów z przyborami do wygód i stroju. Słońce dobrze już schodziło z południa, gdy zaczął się przejazd augustianów — korowód świetny, migotliwy, mieniący się jak wąż i nieskończony. Leniwy Petroniusz, życzliwie witany przez tłumy, kazał się wraz z swoją, do bogini podobną, niewolnicą nieść w lektyce; Tigellinus jechał w karruce, ciągniętej przez małe koniki, przybrane w białe i purpurowe pióra. Widziano go, jak wstawał z wozu i wyciągając szyję wypatrywał, rychło mu li Cezar da znak, żeby się do niego przesiadł. Z pośród innych tłumy witały oklaskami Licinianusa Pisona, śmiechem Viteliusza, gwizdaniem Vatyniusza. Względem Liciniusza i Lekaniusza, konsulów, zachowywano się obojętnie, lecz Tuliusz Senecio, którego lubiono, niewiadomo za co, równie jak i Vestinus, zyskali poklask tłuszczy. Dwór był nieprzeliczony. Zdawało się, że wszystko, co jest bogatsze i świetniejsze lub znakomite w Rzymie, emigruje do Antium. Nero nigdy nie podróżował inaczej, jak w tysiąc wozów, zastęp zaś towarzyszących mu prawie zawsze przenosił liczbę żołnierzy w legii [1]. Pokazywano więc sobie i Domiciusza Afra i zgrzybiałego Luciusza Saturnina; widziano

  1. Za czasów cesarstwa legia liczyła przeszło 12,000 ludzi.