Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

remu był tyle obowiązany, nie będzie mu towarzyszył, podziękował jednak z wdzięcznością, a następnie zwrócił się do starego Apostoła z ostatnią prośbą.
— Wiedząc mieszkanie Lygii, — rzekł — mógłbym sam pójść do niej i spytać, jako jest rzecz słuszna, czyli zechce mnie za męża, jeśli dusza moja stanie się chrześcijańską, ale wolę cię prosić, Apostole: pozwól mi ją widzieć, albo wprowadź mnie sam do niej. Nie wiem, jak długo przyjdzie mi zabawić w Antium, i pamiętajcie, że przy Cezarze nikt nie jest pewny swego jutra. Już mi mówił i Petroniusz, że nie całkiem mi tam będzie bezpiecznie. Niechże ją ujrzę przedtem, niech nasycę nią oczy i niech ją zapytam, czy mi złe zapomni i czy dobre ze mną podzieli.
A Piotr Apostoł uśmiechnął się dobrotliwie i rzekł:
— A któżby ci słusznej radości miał odmawiać, synu mój.
Viniciusz znów pochylił się do jego rąk, albowiem całkiem już nie mógł wezbranego serca pohamować, Apostoł zaś wziął go za skronie i rzekł:
— Ale ty się Cezara nie bój, bo to ci powiadam, że włos nie spadnie ci z głowy.
Poczem wysłał Myriam po Lygię, przykazując, by nie mówiła jej, kogo między nimi znajdzie, by i dziewczynie tem większą sprawić radość.
Było niedaleko, więc po krótkim czasie zgroma-