Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0980.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że to będzie wielkiej wagi rozmowa — i dopiero po chwili ozwał się Maćko:
— Lepiej nam, ale i tobie lepiej.
Lecz Zbyszko potrząsnął swymi jasnymi włosami.
— Nie! — rzekł — wrócę, da Bóg, i ja do Bogdańca, ale teraz w inną mi trzeba drogę.
— Hej! — zawołał Maćko — mówiłem, że koniec, a tu nie koniec! Bójże się Boga, Zbyszku.
— Przecie wiecie, iżem ślubował.
— To to jest przyczyna? Nie masz Danuśki, nie masz i ślubowania. Śmierć cię od przysięgi zwolniła.
— Mojaby mnie zwolniła, ale nie jej. Na rycerską cześć ja Bogu przysięgał. Jakoże chcecie? Na rycerską cześć!
Każde słowo o rycerskiej czci wywierało na Maćka jakby czarodziejski wpływ. W życiu, prócz przykazań Boskich i kościelnych, niewielu się innymi kierował, ale natomiast temi kilkoma kierował niezachwianie.
— Ja ci nie mówię, żebyś przysięgi nie dotrzymał — rzekł.
— Jeno co?
— Jeno to, żeś młody i że na wszystko masz czas. Jedź teraz z nami; wypoczniesz — z żalu i boleści się otrząśniesz — a potem ruszysz gdzie zechcesz.
— To już wam tak szczerze, jak na spowiedzi powiem — rzekł Zbyszko — jeżdżę widzicie gdzie trzeba, gadam z wami, jem i piję, jak ka-