Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0818.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Maćko zasunął mu ręce pod pachy i podniósł go odrazu.
— Możesz stać?
— Mogę.
— Boli cię co?
— Nic. Jeno mi brak tchu.
Tymczasem Czech, ujrzawszy widocznie, że na majdanie wszystko już skończone, zjawił się przed numą, dzierżąc za kark służkę zakonną. Na ten widok zapomniał Zbyszko o trudzie, siły wróciły mu odrazu, i jak gdyby nie zmagał się ze strasznym Arnoldem, skoczył do numy.
— Danuśka! Danuśka!
Ale na to wołanie nie odpowiedział żaden głos.
— Danuśka! Danuśka! — powtórzył Zbyszko.
I umilkł. W izbie było ciemno, zatem w pierwszej chwili nie mógł nic dojrzeć. Natomiast z poza kamieni, przyładowanyoh pod ognisko, doszedł go szybki i głośny oddech, jakby przyczajonego zwierzątka.
— Danuśka! Prze Bóg! To ja! Zbyszko!
A wtem ujrzał w mroku jej oczy, szeroko otwarte, przerażone, nieprzytomne.
Więc skoczył ku niej i chwycił ją w ramiona, lecz ona nie poznała go zupełnie, i wyrywając mu się z rąk, poczęła powtarzać zdyszanym szeptem:
— Boję się! boję się! boję się!......