Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0794.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeżeli żywa! jeżeli żywa! — odrzekł Zbyszko.
Ale tymczasem dobiegli do ławy Skirwoiłłowych jeńców. Jedni z nich leżeli na wznak, drudzy stali przy pniach, okrutnie przykrępowani do nich łykiem. Łuczywo jasno oświecało głowę Zbyszka, więc wszystkie oczy nieszczęśników zwróciły się ku niemu.
Wtem z głębi zawołał jakiś donośny, pełen przerażenia głos:
— Panie mój i obrońco! Ratuj mnie!
Zbyszko porwał z rąk pachołka parę płonących szczepek, skoczył z niemi do drzewa, z pod którego dochodził głos — i podniósłszy je w górę, zawołał:
— Sanderus!
— Sanderus! — powtórzył ze zdumieniem Czech.
A ów, nie mogąc ruszyć skrępowanemi rękoma, wyciągnął szyję i jął znowu wołać;
— Miłosierdzia!... Wiem, gdzie jest córka Juranda!... Ratujcie mnie!

VIII.

Pachołkowie rozwiązali go zaraz, lecz on, mając członki zdrętwiałe, upadł na ziemię, a gdy go podniesiono, począł mdleć raz po razu, gdyż był i srodze poturbowan. Próżno z rozkazu Zbyszka zawiedziono go przed ognisko, dano jeść i pić, natarto sadłem, a następnie okryto ciepło skórami. Sanderus nie mógł przyjść do siebie, a nastę-