Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0707.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przyzwijcie go! Albo nie... Sam do niego pójdę.
— Przyzwę go! — rzekł stary.
I wyszedł. Lecz nim przyprowadzi! księdza, weszła Jagienka.
— Chodź tu! Wiesz co jest? Dwa dni temu był tu Zbyszko.
A ona zmieniła się w jednej chwili na twarzy, i nogi przybrane w obcisłe pasiaste nogawiczki, zadrżały pod nią widocznie.
— Był i pojechał? — pytała z bijącem sercem. — Dokąd?
— Dwa dni temu, a dokąd, może ksiądz wie?
— Trzeba nam za nim! — rzekła stanowczym głosem.
Po chwili wszedł ksiądz Kaleb, który, sądząc, że Maćko wzywa go po to, aby zapytać o Juranda, rzekł, uprzedzając pytanie:
— Śpi jeszcze.
— Słyszałem, że Zbyszko tu był? — zawołał Maćko.
— Był. Dwa dni temu wyjechał.
— Dokąd?
— Sam nie wiedział... Szukać... Pojechał ku granicy żmujdzkiej, gdzie teraz wojna.
— Na miły Bóg, powiadajcie, ojcze, co o nim wiecie.
— Wiem tyle, ilem od niego słyszał. Był w Malborgu i możną tam opiekę pozyskał, bo brata mistrzowego, który jest pierwszym między