Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0697.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jagienka nie zrozumiawszy, spojrzała na Maćka, który rzekł:
— Chyba ci coś takiego pokazuje, jakby mu język urzęli.
— Urznęli wam język? — spytała dziewczyna.
A! a! a! — powtórzył kilkakrotnie dziad, kiwając przytem głową.
Poczem wskazał palcami na oczy, następnie wysunął prawe ramię bez dłoni, a lewą wykonał ruch do cięcia podobny.
Teraz zrozumieli go oboje.
— Kto wam to uczynił? — spytała Jagienka.
Dziad zrobił znów kilkakrotnie znak krzyża w powietrzu.

. . . . . . . . . . . . . . . .

— Krzyżacy! — zakrzyknął Maćko.
Starzec opuścił na znak potwierdzenia głowę na piersi.
Nastała chwila milczenia, tylko Maćko i Jagienka spoglądali na się z niepokojem, mieli bowiem przed sobą jawny dowód tego braku miłosierdzia i braku miary w karaniu, jakimi odznaczali się rycerze zakonni.
— Srogie rządy! — rzekł wreszcie Maćko — i ciężko go pokarali, a Bóg wie, czy słusznie. Nie dopytamy się o to. Żeby choć wiedzieć, gdzie go odwieźć, bo to musi być człek z tych okolic. Po naszemu rozumie, gdyż tu prosty naród taki jest, jako i na Mazowszu.