Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0694.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Juranda też mi żal, bo i za życia się boleści o dziewczynę najadł i jeżeli zginął, to ciężką śmiercią.
— Co go kto przy mnie wspomni, to zaraz o tatusiu myślę, którego też na świecie nie ma — odpowiedziała Jagienka.
I tak mówiąc, podniosła zwilżone oczy ku górze. Maćko zaś pokiwał głową, i rzekł:
— W Bożym on wiecu i w światłości wiekuistej napewno, bo lepszego od niego człowieka chyba w całem naszem królestwie nie było...
— Oj nie było ci, nie było — westchęła Jagienka.
Lecz dalszą rozmowę przerwał im chłop przewodnik, który powstrzymał nagle źrebca, a następnie zawrócił go, przyleciał pędem do Maćka i zawołał jakimś dziwnym, wylęknionym głosem:
— O dla Boga! Patrzcie no, panie rycerzu, kto to ku nam z pagórka idzie.
— Kto, gdzie? — zapytał Maćko.
— A owdzie! Chyba wielgolud, czy co...
Maćko z Jagienką wstrzymali stępaki, spojrzeli we wskazanym przez przewodnika kierunku i istotnie oczy ich ujrzały na wyniosłości pagórka, na pół, albo i więcej stajania jakowąś postać, której wymiary zdawały się znacznie przenosić zwykłe ludzkie kształty.
— Sprawiedliwie mówi, że chłop jest duży — mruknął Maćko.
Potem zmarszczył się, splunął nagle w bok i rzekł: