Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0670.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Krzyżacy, wiecznie Krzyżacy! Myśli Maćka i Jagienki ulatywały ustawicznie ku Zbyszkowi, który przebywał właśnie jakoby w paszczy wilczej, wśród wrażego plemienia, nie znającego ni litości, ni praw gościnnych. W Siecie hównie mdlało także serce, nie była bowiem pewna, czy w gonitwie za opatem nie przyjdzie im aż między tych okrutnych ludzi zjechać.
Lecz stary począł następnie opowiadać o bitwie pod Płowcami, która zakończyła najazd krzyżacki, a w której on brał udział z cepem żelaznym w ręku, jako pachołek w piechocie, wystawionej przez gminę kmiecą. W tej to bitwie wyginął przecie cały niemal ród Gradów, więc Maćko znał dobrze wszelkie jej szczegóły, a jednak słuchał i teraz, jak nowiny, opowiadania o strasznym pogromie Niemców, gdy jak łan pod wichrem położyli się pod mieczami rycerstwa polskiego i króla Łokietka potęgą.
— Ha! Jużci pamiętam, — mówił dziad. — Naszli tę ziemię, popalili grody i zamki. ba! dzieci w kolebkach rzezali, ale im przyszło na czarny koniec. Hej godna ci była bitwa. Ano! co przymknę oczy, to ono pole widzę.
I przymknął oczy i umilkł, zlekka tylko węgle w watrze poruszył, póki Jagienka nie mogąc się dalszego opowiadania doczekać, nie spytała:
— Jakoż to było?
— Jakoż to było? — powtórzył dziad. — Pole pamiętam, jakobym tera patrzył: były chróśniaki i w prawo młaka i szmat rżyska, jakoby