Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0667.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i przy mnie niczego się nie bójcie, bo ja was nikomu nie dam.
Poczem mężczyźni pokładli się w przodowej izbie, zaś Jagienka z Anulą w alkierzu, na jednym, ale szerokim i dobrze wymoszczonym tapczanie. Obie nie mogły jakoś prędko zasnąć, a zwłaszcza Sieciechówna kręciła się co chwila na drylichowem gieźle, więc po niejakim czasie Jagienka przysunęła do niej głowę i poczęła szeptać:
— Anula?
— A co?
— Bo... mi się tak zdaje, że ty okrutnie nawidzisz tego Czecha... Jakoze?
Ale pytanie pozostało bez odpowiedzi, więc Jagienka znów poczęła szeptać:
— Przecie ja to rozumiem... Powiadaj...
Sieciechówna nie odpowiedziała i teraz, tylko przywarła ustami do policzka swej pani i poczęła ją raz po razu całować.
A biednej Jagience również raz po razu westchnienia jęły podnosić pierś dziewczęcą.
— Oj, rozumiem, rozumiem! — szepnęła tak cicho, że Anula zaledwie mogła ułowić uchem jej słowa.

VI.

Nazajutrz po nocy mglistej, miękkiej, przyszedł dzień wietrzny, chwilami jasny, chwilami z powodu chmur, które, gnane wiatrem, cwałowały stadami po niebie — posępny. Maćko kazał poruszyć tabór równo z brzaskiem. Smolarz, który podjął się przewodniczyć do Bud, twierdził, że