Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0383.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gowa, ale wszystkich jeńców, siebie samego i Spychów w dodatku!
— Na krew świętego Bonifacego, przelaną w Dochum! — zawołał brat Godfryd: — byłoby tak, jako mówicie!
Poczem zamilkli, jakby przestraszeni śmiałością i trudnościami przedsięwzięcia. Dopiero po chwili brat Rotgier zwrócił się do Zygfryda de Löwe:
— Rozum wasz i doświadczenie — rzekł — równe są męstwu: co tedy o tem mniemacie?
— Mniemam, że sprawa warta rozwagi.
— Bo — mówił dalej Rotgier — dziewka jest przyboczną księżnej — ba, więcej, gdyż prawie córką umiłowaną. Pomyślcie, pobożni bracia, jaki powstanie hałas.
A Hugo de Danveld począł się śmiać:
— Samiście mówili, — rzekł — że Szomberg wytruł, czy też wydusił Witoldowe szczenięta — i cóż mu za to? Hałas oni z byle przyczyny podnoszą, ale gdybyśmy posłali Mistrzowi Juranda na łańcuchu, czeka nas pewniej nagroda, niż kara.
— Tak — ozwał się de Löwe: — sposobność do najazdu jest. Książę wyjeżdża, Anna Danuta zostaje tu jeno z dworskiemi dziewki. Jednakże najazd na dwór książęcy w czasie pokoju — nie byle sprawa. Dwór książęcy — nie Spychów. To znów, jak w Złotoryi! Znów pójdą skargi do wszystkich królestw i do Papieża, na gwałty Zakonu; znów odezwie się z groźbą przeklęty Jagiełło, a mistrz — znacie go przecie: rad on