Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0308.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rad był wiedzieć o wszystkich nieprawościach krzyżackich.
Na to staruszek przeor rozłożył dłonie i naprzód począł odmawiać głośno „Wieczny odpoczynek,“ potem zaś siadł na zydlu, przez chwilę oczy trzymał zamknięte, jakby chcąc zebrać dawne wspomnienia, i wreszcie tak mówić począł:
— Sprowadził ich tu Wincenty z Szamotuł. Było mi wtedy dwanaście roków, i właśniem przybył tu z Cylii, zkąd mnie wuj mój Petzoldt, kustosz, zabrał. Krzyżacy napadli w nocy na miasto i zaraz je podpalili. Widzieliśmy z murów, jako w rynku mężów, dzieci i niewiasty ścinali mieczami, albo jako niemowlęta rzucali w ogień...
— Widziałem zabijanych i księży, gdyż w złości swej nie przepuszczali nikomu. A zdarzyło się, iż przeor Mikołaj, z Elbląga rodem będąc, znał komtura Hermana, który wojskiem przewodził. Wyszedł on tedy za starszymi braćmi do owego lutego rycerza, i klęknąwszy przed nim, zaklinał go po niemiecku, aby się chrześciańskiej krwi ulitował. Któren mu rzekł: „Nie rozumiem“ — i dalej rzezać ludzi nakazał. Wtedy to wycięto i zakonników, a z nimi wuja mego Petzoldta, a zasię Mikołaja koniowi do ogona przywiązali... A nad ranem nie było ani jednego żywego człowieka w mieście, prócz Krzyżaków i prócz mnie, który się na belce ode dzwonu zataiłem. Bóg ich już pokarał za to pod Płowcami, ale oni ciągle na zgubę tego chrześciańskiego królestwa dybią