Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0279.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na to przedłużyła się Maćkowi twarz, ale opanował się i rzekł:
— Ej, co ta o śmierci myśleć! Niech wam Pan Jezus da sto lat, albo i więcej, a przedtem biskupstwo zacne.
— A choćby!... albo to ja gorszy od innych! — odrzekł opat.
— Nie gorszy, jeno lepszy.
Słowa te podziałały uspokajająco na opata, gdyż w ogóle gniew jego był krótkotrwały.
— No, — rzekł — wyście moi krewni, a ona tylko krześniaczka, ale miłuję i ją, i Zycha od dawnych lat. Lepszego człeka, niż Zych nie ma na świecie, i lepszej dziewki, niż Jagienka też! Co będzie miał kto na nich powiedzieć?
I począł toczyć wyzywającym wzrokiem, lecz Maćko nie tylko nie przeczył, ale skwapliwie potwierdził, że godniejszego sąsiada próżnoby w całem królestwie szukać.
— A co do dziewki, — rzekł — córki rodzonej więcejbym nie miłował, niźli ją miłuję. Za jej to przyczyną przyszedłem do zdrowia i tego jej do śmierci nie zapomnę.
— Ja krzywdy waszej nie chcę, boście moi krewni, i dla tego wymyśliłem sposób, żeby to, co po mnie zostanie, było i Jagienkowe, i wasze — rozumiecie!
— Dałby Bóg, aby się to stało! — odrzekł Maćko. Miły Jezu! piechtąbym poszedł od grobu królowej w Krakowie na Łysą górę, aby się drzewu Krzyża świętego pokłonić.