Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0229.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— myśliwiec Bezduch i niedźwiedź go rozdarł. Zawsze to jest nieprzezpieczna rzecz, bo on, jak samego człowieka w nocy uwidzi, a tem bardziej przy barciach, to zaraz na zadnie łapy staje.
— Żeby uciekał, toby się go nie dostało — odrzekł Zbyszko.
Tymczasem Zych, który się był zdrzemnął, zbudził się nagle i począł śpiewać:

A ty Kuba od roboty,
A ja Maciek od ochoty!
Idź-że rano z sochą w pole,
A ja sobie w żytko wolę,
Hoc! boc!

Poczem do Zbyszka:
— Wiesz? jest ich dwóch: Wilk z Brzozowej i Cztan z Rogowa... A ty...
Lecz Jagienka, bojąc się, żeby Zych nie powiedział czegoś nadto, zbliżyła się szybko do Zbyszka i jęła wypytywać:
— I kiedy pójdziesz? jutro?
— Jutro, po zachodzie słońca.
— A do których barci?
— Do naszych, do Bogdańskich, niedaleko od waszych kopców, wedle Radzikowego błota. Powiadali mi, że tam o misia łatwo.

VI.


Zbyszko wybrał się, jak zapowiedział, gdyż Maćko czuł się znacznie gorzej. Z początku podtrzymywała go radość i pierwsze domowe zajęcia, lecz trzeciego dnia wróciła mu gorączka i ból w