Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0219.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Była też przybrana staranniej, niż poprzednio w lesie na łowach. Na szyi miała kraśne paciorki, kożuszek otwarty na przodzie, kryty zielonem suknem, spódnicę z samodziału w prążki i nowe buty. Nawet stary Maćko zauważył ten piękny strój, i popatrzywszy na nią przez chwilę, zapytał:
— A czemuś to się tak przybrała, jako na odpust?
Lecz ona zamiast odpowiedzieć, poczęła wołać:
— Idą wozy, idą!...
Jakoż, gdy wozy zajechały, skoczyła ku nim, a za nią poszedł Zbyszko. Wyładowanie trwało aż do zachodu słońca, ku wielkiemu zadowoleniu Maćka, który każdą rzecz z osobna oglądał i za każdą wysławiał Jagienkę. Mrok też już zapadał zupełny, gdy dziewczyna poczęła się zabierać do domu. Przy wsiadaniu na koń, Zbyszko chwycił ją nagle wpół, i nim zdążyła słowo wymówić, podniósł ją w górę i posadził na kulbakę. Wówczas zarumieniła się, jak zorza i zwróciwszy ku niemu twarz, rzekła przytłumionym nieco głosem:
— Mocarny z was pachołek.
On zaś, nie dojrzawszy jej rumieńców i zmieszania z powodu ciemności, roześmiał się i zapytał:
— A nie boicie się zwierza?.. już zaraz noc?
— Jest na wozie oszczep... podajcie mi go.
Zbyszko poszedł do wozu, wyjął oszczep i wręczył go Jagience:
— Bądźcie zdrowi!