Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0211.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

byli, bośmy na Litwie przedtem wojowali — i ja i Zbyszko.
— A gdzie jest Zbyszko?
— Toś nie poznała, że to Zbyszko? — rzekł ze śmiechem Maćko.
— To jest Zbyszko? — zawołała dziewczyna, spoglądając znów na młodego rycerza.
— A jakże!
— My się przecie od małości znamy! — ozwał się Zbyszko.
— Aha! dobrze się znamy. Pamiętam ci ja, pamiętam! Z ośm roków temu, przyjechaliście do nas z Maćkiem, i nieboszczka matula przynieśli nam orzechów z miodem. A wy, jak jeno starsi wyśli z izby, zaraz mnie pięścią w nos, a orzechy samiście zjedli!
— Nie uczyniłby on teraz tego! — rzekł Maćko. — U kniazia Witołda bywał, w Krakowie na zamku bywał i obyczaj dworski zna.
Lecz Jagience przyszło co innego do głowy, zwróciwszy się potem do Zbyszka, spytała:
— To wyście żubra zabili?
— Ja.
— Obejrzym, gdzie tkwi grot.
— Nie obaczycie, bo mu się całkiem pochował pod łopatką.
— Daj spokój, nie prawuj się, — rzekł Zych. — Widzielim wszyscy, jak go ustrzelił, i widzielim jeszcze coś lepszego, bo kuszę w mig bez korby naciągnął.