Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0119.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  118  —

W sprawach najbardziej zawikłanych, w których chodziło o honor rycerski, udawano się do niego nieraz z bardzo daleka i nikt nigdy nie śmiał mu przeczyć, nie tylko dla tego, że pojedyńcza walka z nim była niepodobna, ale i dla tego, że uważano go za „zwierciadło czci.“ Jedno słowo przygany albo pochwały z jego ust szybko rozchodziło się między rycerstwem Polski, Węgier, Czech, Niemiec i mogło stanowić o złej lub dobrej sławie rycerza.
Do niego więc zbliżył się Lichtenstein i jakby chcąc usprawiedliwić się ze swej zawziętości, rzekł:
— Sam tylko wielki mistrz wraz z kapitułą mógłby mu łaskę okazać — ja nie mogę...
— Nic waszemu mistrzowi do naszych praw; łaskę tu może okazować nie on, jeno król nasz — odpowiedział Zawisza.
— A ja, jako poseł, musiałem żądać kary.
— Pierwej byłeś rycerzem niż posłem, Lichtensteinie...
— Zali mniemasz, żem czci uchybił?
— Znasz nasze kręgi rycerskie i wiesz, że dwoje zwierząt kazano naśladować rycerzowi: lwa i baranka. Któregożeś z nich w tej przygodzie naśladował?
— Nie tyś moim sędzią...
— Pytałeś, czyś czci nie uchybił, tom ci i odkazał, jako myślę.
— Źleś mi odkazał, bo tego nie mogę przełknąć.