Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0106.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  100  —

na zamkowym dziedzińcu. Czuł on w młodem sercu litość dla więźnia, którą potęgowała wrodzona mu nienawiść do Niemców. Ale jako Litwin, przywykły ślepo spełniać wolę wielkiego księcia i sam przerażony gniewem królewskim, począł po drodze szeptać do młodego rycerza sposobem życzliwej namowy:
— Wiesz, co ci rzeknę: — powieś się! najlepiej od razu powieś się. „Korol“ rozsierdził się — tak ci głowę utną. Czemubyś go nie miał uweselić! Powieś się, druhu! u nas tak zwyczaj.
Zbyszko, nawpół przytomny ze wstydu i strachu, zdawał się z początku nie rozumieć słów kniazika, ale wreszcie zrozumiał je i aż zatrzymał się ze zdumienia:
— Cóże ty prawisz?
— Powieś się! Po co cię mają sądzić. Króla uweselisz! — powtórzył Jamont.
— Powieśże się sam! — zawołał młody włodyka. — To cię niby ochrzcili, a skóra została na tobie pogańska, i tego nawet nie rozumiesz, że grzech chrześcianinowi taką rzecz czynić.
A kniaź ruszył ramionami:
— Toż nie po dobrej woli. I tak ci głowę utną.
Zbyszkowi przemknęło przez myśl, że za podobne słowa wypadałoby zaraz wyzwać bojarzynka na walkę pieszą lub konną, nam miecze albo na topory, ale stłumił w sobie tę chęć, wspomniawszy, że już mu czasu na to nie stanie. Więc spuścił