Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 242.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi zaszkodzić, zwłaszcza, iż postanowiłem trzymać się zdaleka.
Tańczono już, gdy stanąłem we drzwiach salonu. Serce biło mi trochę i wnet jeszcze silniéj bić zaczęło, bo pierwszą osobą, którą zobaczyłem, była ona.
Walcowała właśnie w objęciach znanego mi „wykrzyknika.” Przesunęli się koło mnie tak blizko, że gałązka kwiatów zdobiąca jéj obnażone ramię, musnęła klapę mego fraka.
Zadrżałem i cofnąłem się, ale wzrokiem pogoniłem za oddalającą się parą. Ona spostrzegła mnie wtedy i przez ramię tancerza posłała mi uśmiech poważny. Była znowu ubrana czarno, tylko w sukni lekkiéj, wyciętéj, obrzuconéj ponso wemi werwenami i było jéj w tém prześlicznie. Ciemne loki trzęsły się na jéj malutkiéj główce, rozsypując się po olśniewająco białéj szyi i ramionach; wplątane pomiędzy nie werweny, przytrzymywały je od niechcenia. Tańczyła ślicznie z kibicią lekko w tył podaną, z rozchylonemi nieco usteczkami. Żywe rumieńce podnosiły białość jéj cery, a nawpół przymknięte oczy błyszczały jak gwiazdy.
Trzeba ją było widzieć w walcu, żeby pojąć jak zachwycającą być mogła. Co do mnie, wzroku od niéj oderwać nie byłem w stanie i gniewało mnie to bardzo.
Aby temu koniec położyć, poszedłem wyszukać sobie damę do kontredansa. O zaproszeniu