Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głową tak, że ci co tam byli zrozumieli, iż Adamkowi już żadne leki nie pomogą. Zasmucili się państwo, zasmuciła się służba, bo, jak rzekłam, wszyscy lubili Adamka, ale wiedzieli, że mu swoim smutkiem także nic nie pomogą, więc rozeszli się, każdy do swoich zajęć.
Przy konającém dziecku została tylko pomywaczka.
Adamek leżał na posłaniu z papierową twarzyczką i zapadłemi oczyma, które aż przerażały fosforycznym blaskiem i wielkością. Był przytomny, jak wszyscy co umierają na trawiącą gorączkę, takiéj bowiem choroby dosłuchał się i dopukał w nim doktór. Nie dosłuchał się jednak i nie dopukał uczony doktór — a cóż dziwnego, że i inni się nie domyślili — tego ognia pragnień niezaspokojonych, co zarzewiem w piersi chłopca od niemowlęctwa leżał i tęsknotą podżegany wolniuteńko mu duszę palił, palił, aż ją spalił na popiół.
Na kołdrze leżały wszystkie skarby Adamka, wszystko, co to wydziedziczone z chwilą urodzenia biedactwo własnością swoją nazywać mogło, a więc sukienki, zabawki wpół zepsute, ów obrazek Matki Boskiéj, co mu źródło jego niedoli ukazał i mały niegdyś kotek, teraz już kocisko duże, zwinięte w kłębek i mruczące z niecierpliwości, że mu tak spokojnie leżéć każą. Adamek wodził chudemi rączkami potém swojém państwie z każdą rzeczą pieścił się zosobna i żegnał, kołysząc