Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 024.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rych sen téj ostrożności nie potrzebuje. Przewodniczka jego, skręciwszy w jedną z bocznych uliczek, zatrzymała się przy mogiłkach, kazała je jakiemuś chłopcu oczyścić, zawiesiła na krzyżykach wianki, pod każdym zapaliła lampkę i, klęknąwszy w środku, zapomniała o całym świecie, a więc i o Adamku. On ukląkł także i odmawiał Zdrowaśki, jedna po drugiéj, nie wiedząc za czyje dusze, lecz gdy upłynęła godzina, a pomywaczka nie ruszała się z miejsca, wstał i zaczął zwolna przechadzać się między grobami, czytając po cichu napisy i przyglądając się pięknym marmurowym pomnikom.
Wkrótce stracił z oczu opiekunkę swą. Byłby go zdjął strach znaleźć się wśród tylu umarłych, gdyby jeszcze więcéj żywych dokoła niego nie było. Raz po raz otarło się o niego to aksamitne okrycie wykwintnéj pani, to gruba chustka kobiety, z ludu, to płaszcz męski lub szubka dziecinna, a cały ten tłum różnorodny ruszał się, pochylał, wzdychał, płakał, ożywiony jedną myślą: „memento mori”. Ktokolwiek tam był, dążył do jakiegoś grobu, albo na jakim klęczał, albo z jakiego wstawał, Adamek tylko błąkał się bez celu, poglądając zamglonemi oczyma na swój wianek. „Gdzie ja go położę? — myślał — gdzie?” I nagle ogarnął go żal straszny, Nigdy dotąd wyjątkowość jego doli nie dała mu się uczuć w sposób tak okrutny, nigdy widok szczęścia, które mu na zawsze obcém być miało nie zabolał go tak, jak teraz ten widok po-