Strona:PL Hans Christian Andersen-Matka, Anioł, Sosna 09.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czór słuchać twojego śpiewu; słuchałam do rana i patrzałam na łzy twoje, gdy śpiewałaś.
— Zaśpiewam ci je wszystkie, wszystkie, co do jednej, lecz teraz nie zatrzymuj mię, o nocy ciemna! — Pozwól mi śpieszyć, pozwól biedz za dzieckiem.
Lecz noc siedziała cicha i milcząca.
Wtedy biedna matka załamała ręce i zaczęła śpiewać, płacząc. Płynęły śliczne pieśni, ale łez płynęło więcej! Wkońcu noc rzekła:
— Idźże teraz na prawo, aż do jodłowego lasu, tam zniknęła śmierć z twą dzieciną.
I kobieta pobiegła. Las był ciemny, ale ścieżkę widzieć było można, więc śpieszyła. W głębi lasu jednakże drogi się krzyżowały, rozchodziły w strony przeciwne, i biedna matka nie wiedziała, którą obrać. Wtem spojrzała na krzak cierniowy, na którym zamiast liści i kwiatów, wisiały sople szronu.
— Czy nie widziałeś, w którą stronę poszła śmierć z mojem dzieckiem? — zapytała.
— Widziałem — szepnął krzak — nie powiem ci jednakże, dopóki mię nie ogrzejesz na swej piersi. Przemarzłem aż do rdzenia, w lód się zmienię za chwilę.
Nie namyślając się, biedna kobieta przycisnęła do piersi nagi krzak cierniowy. Ze zranionego ciała krople krwi spływać zaczęły, krople krwi ciepłej. A z nagich gałązek wystrzeliły listeczki, potem pączki białe i krzak cierniowy zakwitł pośród zimy, tak gorącem było serce biednej matki.