Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 271.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kitne niebo opiera swe brzegi na przejrzystej wodzie, jak ołtarz purpurowy i złocisty, stoi płomienne słońce.
I wszystko korzy się, niby w świątyni: niebo i ziemia, las śpiewa pieśń chwały, a w sercu dziecka brzmi potężnie druga, jak wicher rwąca się pod Boże stopy. Cała natura stała się nagle kościołem, wysłanym kobiercami żywych kwiatów, podpartym kolumnami drzew zielonych, o sklepieniu płonącem, niby stos ofiarny, na którem blaski gasnące za chwilę nowe zastąpią światła — gwiazd miliardy.
Syn królewski wyciągnął ku niebu ramiona, a głos dzwonu słyszał wyraźnie nad sobą i w głębi serca. Teraz go zrozumiał! Teraz wie, skąd pochodzi, i wie, że nie w każdem sercu ma echo równie silne i potężne, które iść każe za nim!
Obok siebie usłyszał jakby ciche łkanie i zwrócił się w tę stronę. Nie sam był tutaj: obok niego na kamieniu stoi ubogi chłopiec w krótkiej kurtce i drewnianych sabotach; po twarzy mu spływają łzy wielkiego szczęścia. I on wie i on pojął!
Uścisk serdeczny złączył ręce dzieci i stali tak, jak bracia, syn królewski obok ubogiego chłopca w świątyni Bożej, gdzie jeden głos dzwonu wzywa wybrane serca.