Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 218.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Piękny był dzień słoneczny, kiedy w poblizkim wąwozie rozległ się tentent koni i dźwięk myśliwskich rogów: świetne towarzystwo, goście jaśnie pana, powracali widocznie z łowów.
Mała gąsiareczka szła przez most z gęsiami, więc przestraszona szybko zaczęła je spędzać, lecz nie zdążyła. Na widok koni, pędzących galopem gęsi rzuciły się z krzykiem do wody, a dziewczynka stanęła z boku na kamieniu, żeby jak najbardziej usunąć się z drogi.
Ładne to było dziecko, szczupła lecz wysoka, o twarzyczce opalonej i jasnem spojrzeniu dużych, niewinnych oczu. Lecz jaśnie pan nie przyglądał się małej gąsiarce, tylko ze śmiechem uderzył ją rączką batożka, aż się zachwiała i wpadła do wody.
— Na swoje miejsce! — zawołał wesoło i roześmiał się głośno, a myśliwi śmieli się także. Całe towarzystwo z hałasem i tententem przebiegło most i skierowało się do bramy zamku.
Przestraszona dziewczynka na szczęście upadła niedaleko od brzegu, pomiędzy sitowie i zdołała uchwycić gałązkę wierzbową. Przeczekała ze drżeniem, aż państwo zniknęli poza drzewami, ucichło szczekanie psów i tentent koni, a wtedy zapragnęła wydostać się na brzeg. Ale gałęź oderwała się od drzewa i biedna gąsiareczka znów wpadła do wody.
Wtem usłyszała nad sobą głos jakiś:
— Odważnie, śmiało, daj mi tylko rękę. —
Był to wędrowny kramarz, który widział z dala całe zdarzenie i pośpieszył teraz na pomoc dziecku. Wspiąwszy się na drzewo, wyciągnął rękę, którą ujęła dziewczynka i tym sposobem wydostała się na ziemię.