Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 125.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i niezgrabne, ale z dobrego serca pochodziły i dziewczynka ucieszyła się niezmiernie.
Właśnie iść miała za pogrzebem matki, kiedy szewcowa przyniosła jej ten podarunek; włożyła je natychmiast na bose nożyny i szła tak ucieszona, iż zapomniała zupełnie, że w ubogiej trumnie spoczywa jej matka.
Jakaś niemłoda pani jechała powozem i zdjęła ją litość nad biedną dziewczynką. Rzekła więc do proboszcza:
— Zabiorę tę małą, chcę się nią opiekować.
Zrobiła to przez dobroć, lecz Karusia pewną była, że tak ją zachwyciły czerwone trzewiczki. I później tak myślała, chociaż dobra pani powiedziała, że są szkaradne i kazała je spalić.
Odtąd Karusia była zawsze czysto i porządnie ubrana, uczyła się czytać, szyć i wszystkiego, co jest dziewczynce potrzebne, a ludzie mówili o niej, że jest ładną.
Lecz Karusia wierzyła temu, co jej mówiło zwierciadło, a ono jej szeptało co chwila zdradziecko: — Jesteś piękną, prześliczną, najpiękniejszą w świecie!
Raz przyjechała do miasta królowa z małą córeczką i stanęły w zamku. Ciekawi ludzie zbiegali się zewsząd, żeby zobaczyć i królowę i królewnę, ale najwięcej po to, żeby się przekonać, jak obie są ubrane. I Karusi o to najwięcej chodziło, to też nie wiedziała, co robić z radości, gdy ujrzała na ganku młodziuchną królewnę, bez korony i berła, lecz w białej sukience i czerwonych bucikach.
Cóż na świecie równać się może z czerwonemi bucikami!
Karusia marzyła o nich bez ustanku.
Wyrosła wreszcie, stała się panienką. Zbliżał się dla niej dzień niezmiernie uroczysty, kiedy miała przystąpić