Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 117.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dyni krzyczała i goniła za niem, dzieci ze śmiechem przewracały się jedno przez drugie, kaczę skakało po półkach, po garnkach, podfruwało aż do pułapu, wreszcie przez drzwi otwarte wypadło do sieni, a stamtąd na dwór.
Można wyobrazić sobie, jak wyglądało. Umączone, mokre, powalane sadzami, w nastroszonych piórach, a przytem upadające ze znużenia. Lecz nie myślało o tem; ostatnim wysiłkiem dostało się pomiędzy krzaki, rosnące niedaleko, i jak nieżywe przykucnęło w śniegu.
Za smutno byłoby opisywać wam to wszystko, co nieszczęśliwe kaczę wycierpiało podczas mroźnej i długiej zimy. Głód, chłód, ani ciepłego schronienia, ani żywności, ani przyjaciela.
Leżało pośród trzciny, kiedy słońce znowu zaczęło jaśniej i cieplej przyświecać. Zanuciły skowronki, powracała wiosna!
I kaczątko odżyło; z każdym dniem powracały mu stracone siły, aż rozpostarło skrzydła jakieś wielkie, jakby nieswoje, zaszumiało niemi i poleciało wysoko, daleko, prowadzone jakąś tęsknotą nieznaną, do świata, do wszystkiego, co na nim jest piękne.
I nie spoczęło, aż na wielkim stawie, w dużym ogrodzie, gdzie ptaki śpiewały wesoło, drzewa jaśniały świeżą zielonością, biała czeremcha rozlewała zapach i zwieszała tak nizko swe cienkie gałązki, iż zanurzały się w wodzie przejrzystej.
Ślicznie tu było, — każda trawka, kwiatek, każdy listek na drzewie zdawał się śpiewać radośnie: Wiosna powraca, Wiosna, Wiosna, Wiosna!
Wtem z poza gęstych krzaków naprzeciwko wypłynęły trzy wielkie, wspaniałe łabędzie. Rozpostarły białe skrzydła niby żagle i płynęły lekko po błękitnej wodzie,