Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 079.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chcesz przyjaźni, to dobrze. Ale na tem koniec. Jestem stara i ty także, po co mamy z siebie robić pośmiewisko? W naszym wieku przyjaźń wystarczyć powinna.
I tak został motyl na koszu i nie znalazł żony. Sam sobie winien, po co wybierał tak długo.
Nadeszły zimna, deszcze, ani sposób pokazać się na świecie w letniej sukni. Na szczęście motyl dostał się przypadkiem do ciepłego pokoju, gdzie było jak w lecie. „Tutaj żyć można!“
Rozprostował skrzydła i podleciał w górę, prosto do okna. Żyć przecież niepodobna w kącie, trzeba mieć trochę światła i swobody, a przytem choć mały kwiatek.
Ale dzieci pochwyciły go natychmiast, obejrzały na wszystkie strony z podziwem i uznaniem, a następnie przekłuły śpilką i umieściły w pudełku, między innymi okazami.
— No, teraz siedzę jak kwiat na łodyżce — rzekł do siebie — nie jest to bardzo przyjemnie, ale mi przypomina stan małżeński. Kto się ożeni, musi także osiąść na jednem miejscu.
I tem się pocieszył.
— Nieszczególna pociecha — zauważyły złośliwie rośliny doniczkowe.
Motyl jednak nie zważał na nie, za wiele przebywały z ludźmi i to im przewróciło w głowie.