Strona:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.1 256.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu, ani monopolów tych rzeczy, które z państw koronnych i litewskich pochodzą (Vol. leg., II, f. 901). Zła organizacja celnictwa, w trudnych zresztą warunkach, była powodem, że skarb polski miał znacznie mniej dochodów celnych, niż mieć był powinien. Podskarbiowie urządzili wprawdzie od wszystkich „ścian“ granicznych łańcuch komór i przykomórków (których w samej Wielkopolsce, na granicach i wewnątrz, istniało w wieku szesnastym 27) ze szczupłą liczbą rewizorów, pisarzy, strażników, i wydawali „instruktarze celne“ z wyliczeniem wszelkiego rodzaju towarów i wysokości opłat; lecz według jednakowej skali obliczano cło od towarów dowożonych i wywożonych czyli od invecty i evecty, zwykle w stosunku 3% od wartości, i tylko dla kupców. Za szlachcica składał zwykle przysięgę jego ekonom lub szyper, dozorujący transportu, że towar idzie na własną wiejską potrzebę, lub pochodzi z własnego gospodarstwa. Tylko w nadzwyczajnych wypadkach zawieszała szlachta czasowo swój przywilej cłowy, jak np. po najeździe szwedzkim za Jana Kazimierza, gdy sejm r. 1661 uchwalił „cło generalne“ od stanu szlacheckiego, duchownego, a nawet od transportów, prowadzonych dla króla, królowej i dworu (Vol. leg., IV, f. 726). Ostatecznie zrzekła się szlachta swego przywileju na sejmie r. 1764, który, za sprawą Czartoryskich, przeprowadzając reformę rządu Rzplitej, uchwalił cło generalne „począwszy od naj. króla, aż do ostatniego obywatela i kupca, cujuscunque generis ac conditionis“. Wówczas to wykonaniu tej pożądanej dla skarbu państwa uchwały przeszkodził środkami gwałtownymi król pruski Fryderyk II. Dopiero podczas pierwszego rozbioru sejm delegacyjny zdołał wprowadzić do budżetu owo cło generalne pod nazwami: cło kupieckie, cło szlacheckie, cło od soli. Fryderyk nie opierał się już wtedy, bo miał w ręku ujścia Wisły i nowe środki gnębienia handlu polskiego. Oto prowadząc akcję pierwszego rozbioru Polski, narzucił r. 1774 bezsilnemu sejmowi delegacyjnemu traktat handlowy, ustanawiający cło w wysokości 2% na towary polskie, wprowadzane do Prus, 4% na tranzyt przez Prusy i 12% na sprowadzane z innych krajów przez Prusy do Polski lub wysylane z Polski do innych krajów, czem przygnębił niezmiernie spław na Odrze i Wiśle, a w szczególności najważniejszy dla handlu polskiego rynek gdański (T. Korzon: „Wewnętrzne dzieje Polski“, t. II i III).

Cmentarze polskie i ciał grzebanie. Pomimo przyjęcia chrześćjaństwa, przechowały się długo w narodzie starożytne zwyczaje z czasów pogańskich, a do tych należało rzucanie gałęzi na mogiły przez przechodniów. Przejeżdżający lub idący już zdaleka szukał gałązki, aby rzucić ją na mogiłę, gdy się zbliżył, a jeśli o tem zapomniał, zsiadał z wozu, łamał gałąź z pobliskiego drzewa, żegnał i mówiąc „wieczny odpoczynek“ za dusze zmarłych, nie oglądając się za siebie, odjeżdżał. W braku gałęzi, rzucał wiecheć słomy lub siana z wozu wyjęty. Nigdzie tak płastycznie, jak w tym momencie, nie połączyły się z sobą pojęcia dwuch światów — pogańskiego i chrześćjańskiego. Poganin rzucał gałąź, aby, gdy stos się nagromadzi, zgorzała ogniem, przez który czyściły się dusze nieboszczyków. Zostawszy chrześćjaninem, czynił długo to samo, ale z modlitwą za umarłych na ustach. Kto tego nie dopełnił, miano przesąd, że duch nieboszczyka gniewał się za to i mógł podróżnemu drogę zmylić. Chrześćjaństwo nakazywało grzebanie zmarłych pod kościołami i na cmentarzach, zwykle kościół otaczających. Niełatwo przecież było pokonać dawne zwyczaje, zwłaszcza na Litwie i Rusi, gdzie dotąd jeszcze istnieją cmentarze wiejskie, nieparafjalne, w polach i lasach. Przeciwko temu zwyczajowi występował już ener-