Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 421.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   413   —

— Nie... ale on sam...
— Złapał się!
— Błazen!
Znowu patrzali na siebie w milczeniu. Ludwik piérwszy wyjąkał.
— A... a... a... medycyna?
— „Artelia?” jak echo powtórzył Mirewicz.
— Ten wstręt do więzów...
— I do Panurgowego stada...
— Nauczycielstwo, autorstwo...
— Lasalle... Delitsch... Marx...
— Wielka i dogrobowa miłość dla ciebie...
— Cha, cha, cha, cha, cha!
Był to śmiech, który od kilku już minut zbierał się w gardle Mirewicza, migotał mu w oczach i wił się po wargach, a teraz wybuchnął niepohamowany, głośny, długi, szalony...
Ożymski na śmiejącego się przyjaciela patrzał chwilę z oburzeniem i osłupieniem, lecz potém i w jego czarnych oczach błyskać poczęły swawolne ogniki, i jego usta drgnęły, aż nakoniec przegiął się nieco w tył, ręce rzucił w powietrze i wielkim głosem krzyknąwszy:
— O, wspaniałe, monumentalne, kapitalne głupstwo! — zaniósł się téż długim, głośnym, niepohamowanym śmiechem.
— Cha, cha, cha! Ludwiku, zajmij się, proszę... cha, cha, cha, spakowaniem i wysłaniem téj bibliote-