Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 419.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   411   —

drzemiące dotąd, sprężyny myśli i czynu. Pełnym od jest szlachetnych popędów i zapałów, a tylko potrzebował natchnienia, bodźca, kierunku. Ach! Jasiu, gdybyś wiedział, jak to piękna, poetyczna natura! i jaka to młodzieńcza, bezwarunkowa, poddańcza niemal miłość. Jest to miłość, która wszystko rozumié i wszystko przebacza. Nie oszukiwałam go. O, nie! Otwartość i odwaga przekonań pozostaną nazawsze cechami indywidualności mojéj. Powiedziałam mu wszystko... co było tam... i co było tu... i o mojéj biednéj Reginie-Wiktoryi. Zwierzenia moje wywarły na nim z razu wrażenie ogromne. Wysłuchawszy ich, był tak wzruszonym, że wypił odrazu karafkę zimnéj wody i widziałam, jak srogą walkę toczył z przesądami, które najpotężniéj jeszcze panują w téj sferze towarzyskiéj, do jakiéj on należy, i z pod których władzy jeszcze się całkiem nie wyemancypował. Ale miłość, ta najpotężniejsza ze sprężyn, przemogła wszystko. Gdy ujrzał mię zbladłą, słabą, zrozpaczoną, upadł przede mną na kolana i powiedział te piękne słowa, które dla jednego z utworów moich za dewizę wzięłam: „l’amour, c’est une autre innocence.”
„Słowem, szczęśliwą jestem, Jasiu, tak jak nigdy jeszcze nie byłam. Za tygodni parę ślub nasz odbędzie się w wiejskim kościółku, gdzie błogosławić nam będą przodkowie Juliana, których portrety zdobią jednę ze ścian świątyni, i tłumy tych miłych chłopków,