Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 407.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   399   —

ciństwie mojém nieraz zachwycałam się pięknym ogrodem i parkiem, dwór ich zdobiącym.
— Jestem właśnie synem właścicieli Krzywina, miejsca, które miało szczęście podobać się pani kiedyś — odpowiedział młodzieniec, a z zajękliwéj i z francuzka brzmiącéj mowy jego, jako téż ze sposobu, w jaki kapelusz swój u stóp fotelu na ziemi umieścił, poznać w nim można było wykwintne dziecię wyższego świata. Blado-błękitne oczy jego, trochę naiwne, a trochę marzące, nie opuszczały ani na chwilę twarzy Pauli. Kręciło się w nich bardzo przyjemne zdziwienie. Znać było, że spodziewał się ujrzéć wcale co innego, niż to, co ujrzał. — Pani tu dawno bawi? Ja bardzo rzadko bywam w Ongrodzie; od roku tu już nie byłem. La petite ville ne semble pas avoir rien de très attrayant.
Si! — zawołała Paula i rozpoczęła z młodziutkim interlokutorem swym dowcipną i ożywioną sprzeczkę o ujemnych i dodatnich stronach Ongrodu. Mówiła po francuzku i mówiła wybornie. Interlokutor śmiał się, żartował i zdawał się całkiem zapominać o misyi, z jaką tu przybył, a o jakiéj Mirewicz szepnął Ożymskiemu, wyprowadziwszy go do saloniku.
— Biedna Paula! matka jéj zasłabła gorzéj i prosiła Krzyckiego, który tu za interesami swemi przyjechał, aby ją koniecznie przywiózł. Zmartwi się biedaczka, i tak nagle będzie musiała wyjechać!