Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 393.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   385   —

Ale, przez ten stan spokoju swego stawał się bardziéj jeszcze interesującym. Przytém był on przedstawicielem czegoś, co imię swe wywodziło od protestu i, w dodatku, było dość oddaloném, aby módz obudzać ciekawość. Sympatya Pauli dla pastora i ciekawość poznania go przybrały wkrótce takie rozmiary, że Jan, który z razu śmiał się z nich, tylko sarknął na nie ironicznie. Paula zastanowiła się chwilę, widać było nawet, że zawstydziła się. Źastanowił ją i zawstydził, po raz piérwszy z ust Jana wychodzący i ku niéj skierowany, wyraz: „płochość!” Po chwili zamyślenia jednak, podniosła głowę i rzekła:
— Zkąd-że możesz wiedziéć, czy ja w poznaniu człowieka tego wyższych celów nie widzę!
— Na Boga! — zawołał Jan.
— A tak, — odpowiedziała. — Dziwi mię nawet, że tak źle mię rozumiész. Pragnę poznać pastora, aby nauczyć się od niego historyi i istoty luterańskiego kościoła. Dla Lutra miałam zawsze sympatyą wielką... Była to organizacya...
— Na Boga! — powtórzył Jan, — weź książkę i przeczytaj sobie o Lutrze...
— Żywe słowo a martwa litera, wielka to różnica! — z zupełną powagą odpowiedziała Paula.
Rozmowa toczyła się przy obiedzie, który z pośpiechem ukończywszy, Paula natychmiast wyszła na miasto. Proponowała wprawdzie Mirewiczowi, aby jéj towarzyszył, ale on, chmurny i w złym humorze,