Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 306.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   298   —

czytywał, ale z daleka to wygląda inaczéj, z blizka inaczéj, i była to może pozostałość dawnych, młodzieńczych jego marzeń, lub skutek wielkiéj zakorzeniałości niektórych cech natury ludzkiéj, ale wolałby, aby ta kobieta, która podobała mu się bardzo, w inny jakoś sposób na te rzeczy patrzała. Z zamyślenia wyrwał go miękki, rzewny szept Pauli:
— Z całéj przeszłości téj, żałuję tylko mojéj biednéj Reginy-Wiktoryi...
— Jakiéj Wiktoryi?
— Córeczki mojéj!
Mirewicz podskoczył znowu na fotelu i, po długiéj dopiéro chwili, zdławionym głosem zapytał:
— A cóż się z nią stało?
— Umarła! na rękach moich umarła! — cichutko szepnęła Paula, i przyłożywszy chustkę do oczu, szczerze, rzewnie zapłakała.
Mirewicz wstał i szybkim, niespokojnym krokiem, kilka razy przebiegł przez pokój, potém, przed rozrzewnioną jeszcze, ale już wypogadzającą się, kuzynką swą stanął.
— Dzięki ci, Paulo, za zaufanie, które mi okazałaś. Prawość i otwartość twoję cenię wysoko. Tak, człowiek powinien jawnie i śmiało nieść odpowiedzialność za czyny i postępki swoje. Ty postępujesz wedle przekonań swych, odważną jesteś i szczerą. Jesteś, Paulo, kobietą niepospolitą.
Gorączkowo zarumieniony, Mirewicz pochylił się